Polecieliśmy do Warszawy na trzy dni. Samolotem. Najprawdziwszym! Mieszkaliśmy w hostelu w centrum miasta. Jeździliśmy metrem, tramwajami, autobusami … I zwiedzaliśmy! Zobaczyliśmy bardzo wiele: Muzeum Powstania Warszawskiego, Rynek Starego Miasta z Syrenką, Zamkiem Królewskim, Kolumną Zygmunta, pomnikami Kilińskiego i Małego Powstańca, murami obronnymi, Centrum Nauki Kopernik, Planetarium, Stadion Narodowy, Łazienki z Pałacem na Wodzie, pawiami, Belwederem i pomnikiem Chopina, Powązki, Muzeum Narodowe, Centrum Pieniądza, Wilanów, Grób Nieznanego Żołnierza. Czwartego dnia kilka godzin spędziliśmy w największej twierdzy Europy w Modlinie. Do domu pełni wrażeń wróciliśmy pociągiem.
Relacja Kuby:
Dzień 1:
22 maja w poniedziałek o godzinie 9.30 przy sklepie spotkaliśmy się czyli Stara Huta, Głodnica i trochę inaczej niż zwykle, bo jeszcze Miłoszewo. Wsiedliśmy więc 15 osobową grupką dzieci do autobusu z 2 opiekunami. Czyli łącznie 17 osób. Jechaliśmy około godzinę na lotnisko. Na lotnisku przechodziliśmy przez odprawę bagażową i musieliśmy czekać znów około godziny, aby przejść prze odprawę paszportową. Mieliśmy jeden mały problem ponieważ mój kolega miał nieważną legitymację. Na na nasze szczęście przepuścili go. W samolocie robiliśmy wszystko co kazała nam robić pani stewardessa i wtedy pilot powiedział, że startujemy. Samolot chwilę jeszcze ustawiał się na właściwy pas i start. Wcisnęło mnie w fotel. Trochę piszczało w uszach. Miałem skojarzenie, że jestem w łodzi podczas sztormu. Ale po chwili samolot się ustabilizował i wtedy można było podziwiać widoki. Miałem szczęście, że akurat siedziałem obok okna. Lecieliśmy około 1 godziny. Pilot powiedział, że lądujemy. Wtedy samolot zmienił kąt położenia, ale i tak się bardzo wygodnie się siedziało. Zbliżał się do lądowania i nagle taki łomot. Czułem się jakby trzęsła się ziemia. Patrzę przez okno, a samolot wylądował. Wysiedliśmy, a potem wsiedliśmy do takiego autobusu, który wyjechał z nami poza lotnisko. Pani kupiła bilety na tramwaj i pojechaliśmy nim do Muzeum Powstania Warszawskiego. Byliśmy w nim około 2.30 godziny. Było nawet fajni, aby poczytać na na ten temat. Po muzeum poszliśmy na obiad. W tej knajpie był fajny system czyli płacisz i możesz nałożyć na talerz tyle ile zjesz. Po, no może nie obiedzie ale obiadokolacji pojechaliśmy znowu tramwajem na Rynek Główny. Tam mogliśmy sobie coś kupić. Pozwiedzaliśmy trochę i poszliśmy do naszego hostelu. Położyliśmy się spać
Dzień 2:
Wstaliśmy i zjedliśmy śniadanie. Poszliśmy kupić całodobowy bilet na metro i nim pojechaliśmy do Centrum Nauki Kopernik. W nim mieliśmy wykupione film o astronomii na 11-tą, ale pani chciała kupić bilety na tą główną część Centrum Nauki więc byliśmy już około10-tej na miejscu. W poczekalni na bilety też było fajnie stał tam robot, który mówił i pokazywał różne często śmieszne rzeczy. Pani dostała bilety. Ale najpierw mieliśmy iść na film o astronomii. Film był w budynku o półkolistym dachu. Siedliśmy w fotelach, a pan prowadzący pokazał nam, że w fotelach jest ukryty guziczek dzięki którym można fotel rozłożyć w pozycji pól leżącej. Więc oglądaliśmy film leżąc i patrząc w sufit. Potem poszliśmy do głównego budynku. To tu dopiero zaczyna się zabawa. Było tam takie łóżko, na którym się leżało na gwoździach. Fajna była też taka walizka, która sama się przekręcała, ustawiała pod takim kątem jakim ona chciała. Był też pokój iluzji gdzie niski człowiek był wysoki, a wysoki niski. Fajne były różne zabawy z wodą np. tworzenie fal, tworzenie trąby wodnej i nurkowania robotem. Były też kontenery i gdy się do nich wchodziło miało się wrażenie, że się przebywa w tonącym statku. Było jeszcze wiele rzeczy godnych opisania (nie chce mi się opisywać po prostu polecam pojechać i zobaczyć), ale przejdźmy dalej. Po Centrum był Stadion Narodowy. Pojechaliśmy do niego metrem, a resztę drogi poszliśmy piechotą. Były lekkie problemy ze znalezieniem wejścia, ale się udało. Stadion przygotowywał się do walk KSW więc nie było murawy. Stadion jest naprawdę ogromny. Na zamkniętym dachu biegali jacyś ludzie. Pewnie naprawiali dach. Śmiesznie to wyglądało z dołu. Ze stadionu udaliśmy się do parku Łazienkowskiego. Zobaczyliśmy Pałac Na Wodzie i Belweder. Po drodze do posągu Chopina odwiedziliśmy sobie Józefa Piłsudskiego. Chopina też odwiedziliśmy. Od posągu poszliśmy do McDonalda ponieważ wszyscy byliśmy głodni. Był już wieczór i pani zapytała kto chciał jechać na cmentarz Powązki. Oczywiście prawie wszystkim dziewczynom nie chciało się iść. Pojechali więc wszyscy chłopcy i jedna dziewczyna. Pojechaliśmy metrem, a potem chwilę musieliśmy iść. Niestety, cmentarz był zamknięty. Ale pani powiedziała, że pójdziemy na lody tylko nie możemy mówić to reszcie (także Ty- czytelniku jesteś zobowiązany do tajemnicy). Jak zjedliśmy lody to trzeba było wracać do hostelu, bo się późno robiło. Po dotarciu do niego położyłem się spać.
Dzień 3:
Rano po śniadaniu mieliśmy dłuższą przerwę na zebranie się do wyjścia. Zarezerwowane mieliśmy lekcje o królach polskich w Muzeum Narodowym. Był tam bardzo fajny przewodnik. Świetnie opowiadał i ta lekcja była bardzo ciekawa. Opowiadał o królach i o ich życiach i o tym w jakim okresie rządzili. Było bardzo fajnie. Następnie udaliśmy się na pączki. Po drodze zaczęło troszeczkę kropić. Po pączkach poszliśmy do budynku obok czyli do Centrum Pieniądza. Musieliśmy w nim chwilę poczekać ponieważ przewodnika jeszcze nie było. Gdy dotarł do nas musieliśmy tak ja na lotnisku przejść przez bramki. Zaprowadził nas do osobnego pokoju gdzie opowiadał o bezpieczeństwie pieniędzy i później mogliśmy sami zaprojektować takie pieniądze. Po zaję, który miał około 20 kg. Podniosłem sobie sztabkę wartą 2 miliony złotych w złocie. Potem jechaliśmy do Wilanowa i tam też mieliśmy bardzo dobrego przewodnika. Pani pięknie opowiadała o rzeźbach i malowidłach. Później pani przebrała mnie za szlachcica z tamtych epok. Ubrania były dla dorosłych ludzi, a na mnie były za małe. Chodziłem w nich przez całą lekcję. Na końcu pojechaliśmy do hostelu, pogadaliśmy trochę i położyłem się spać.
Dzień 4:
Dzisiaj wstaliśmy bardzo wcześnie ponieważ jest to ostatni dzień naszej wycieczki i musieliśmy się spakować. Pociąg wyjeżdżał rano do Modlina. W Modlinie oglądaliśmy najdłuższy budynek w Europie i drugi na świecie. Na budowę tej twierdzy zużyto 17 miliardów cegieł. Aby utrzymać ją w stanie przygotowanym do walki lub oblężenia potrzeba 20 tysięcy żołnierzy. Była oblężana 4 razy, a ani razu nie zdobyta. Jest tam sieć korytarzy podziemnych. Bardzo wielkie budowle mi zaimponowały. I to w Modlinie wytresowano niedźwiedzia polarnego. Bardzo mi się ta twierdza podobała. Niestety musieliśmy jechać dalej. Jechaliśmy do Gdańska. W Gdańsku czekaliśmy na naszego busa ponieważ utknął w korku i spóźnił się o kilka minut. Busem wróciliśmy do domu.
Jakub Liedtka, klasa 6, lat 13