Relacje uczniów:
Dzień 1:
27 maja wyruszyliśmy na wycieczkę. Żeby zdążyć na autobus musieliśmy wstać o 3 nad ranem (!!!) co dla mnie było wielkim wyzwaniem ponieważ lubię długo spać. Autobusem jechaliśmy do Gdańska, a z Gdańska do Krakowa pociągiem. W pociągu graliśmy w tysiąca w przedziałach. Niestety, tym razem nie wygrałem. Szybko przyjechaliśmy do Krakowa i zaczęliśmy go zwiedzać. Najpierw był Barbakan, później minęliśmy Kościół Mariacki, Sukiennice i doszliśmy na Wawel. Z audioprzewodnikiem zwiedziliśmy groby królewskie, groby znanych Polaków, wiele kaplic, ołtarze itp. Mniej więcej w połowie przewodnika znaleźliśmy się obok dzwonu Zygmunta, do którego trzeba dojść po bardzo krętych i wąskich schodach. Na nasze szczęście nic się nie zawaliło i mogliśmy się cieszyć widokiem rozciągającym się na cały Kraków. Po Wawelu popatrzyliśmy chwilę na smoka i poszliśmy w kierunku pociągu. Po drodze kupiliśmy obwarzanki. W drodze do hostelu nie wydarzyło się nic ciekawego. W hostelu w sumie też się ni nie wydarzyło.
Dzień 2:
Niestety, rano mój pokój musiał przygotować śniadanie więc wstaliśmy o 6.30 i ruszyliśmy dzielnym krokiem do sklepu. Po zakupach wychodząc ze sklepu zobaczyliśmy piękny krajobraz gór. Wtedy pomyślałem sobie „kiedy one się pojawiły?”. Po śniadaniu weszliśmy do „rakiety” (tak nazywał się nasz bus) i pognaliśmy na Głodówkę. Najbardziej podobała mi się Rusinowa Polana pomimo tego, że leciutko padało i chmury zasłaniały niektóre góry to widok wierzchołku góry gdzie nie widać jego podstawy był zapierający dech w piersiach. Powrót nie był męczący, ale niestety w lekkim deszczu. W hostelu zjedliśmy przepyszny obiad, a potem udaliśmy się na przerwę. Po przerwie mieliśmy w planach iść do domu ludowego w Bukowinie Tatrzańskiej i na góralskie majowe. Dom ludowy był zamknięty, ale i tak imponował wykonaniem z zewnątrz. Więc bez większych przerw ruszyliśmy na lody, a potem prostą drogą do kościoła. W kościele okazało się, że tego dnia było bierzmowanie więc 90% ludzi w kościele była ubrana w tradycyjne stroje góralskie. Na majowym czy jak to górale mówią na majówce spędziliśmy chwilkę ponieważ tam nie mówi się całego różańca tylko śpiewa litanię. Następnie wróciliśmy do hostelu i graliśmy w piłkarzyki.
Dzień 3:
W środę w planach była Dolina Pięciu Stawów i Morskie oko. Zapatrzeni w czekoladę, picie i jedzenie wsiedliśmy do „rakiety” i ruszyliśmy na początek szlaku. Za Wodogrzmotami Mickiewicza skręciliśmy na bodajże zielony szlak. Szliśmy może 15 minut, gdy nagle pani zatrzymuje nas i opowiada jak rozmawiała z jednym nieznajomym wędrowcem, który poinformował nas o niebezpieczności trasy i niebezpieczeństwie związanym z spadnięciem śniegu na trasę. Nie było szansy przejścia, trasa podobno była zamknięta. Musieliśmy zawrócić i iść drogą asfaltową do Morskiego Oka. I Morskie Oko wcale nie było zbyt imponujące, ale przynajmniej można było się po drodze śnieżkami obrzucać. Schodzenie było nudne jak flaki z olejem. Na szczęście dzień miał uratować fakt, że będziemy jeździć na koniach. Większość z nas była tym bardzo zainteresowana. Problemy zaczęły się już wybraniem kasku. Mam za dużą głowę żeby było to proste. Jechałem na największym koniu z trzech. Nazywa się Kaszmir. Bardzo fajne się jeździło, to był mój pierwszy raz na koniu. Resztę dnia spędziliśmy grając w piłkarzyki.
Dzień 4:
Tego dnia jechaliśmy do Zakopanego. Niestety, już nie jechaliśmy naszą „rakietą” tylko jakimś innym busem. W Zakopanym wjechaliśmy na Wielką Krokiew wyciągiem. Chyba nie powinienem mówić, ale kilka osób (w tym ja) wysiedliśmy na przystanku obok wielkiego napisu: NIE WYSIADAĆ! Więc wsiedliśmy do trochę dalszych siedzisk i wszystko było dobrze. Potem byliśmy na wystawie znanego polskiego skoczka narciarskiego, tylko że był tak znany,że zapomniałem jego imienia. A następnie przeszliśmy przez Krupówki, które są już tak oklepanym tematem, że nie robią na mnie wrażenia. I po całym zwiedzaniu Zakopanego pani powiedziała nam słowa tak piękne, że nie da się opisać radości jaka była w trakcie ich wypowiadania. Te słowa brzmiały: „idziemy na 4 i pół godziny do Aquaparku” czy jakoś tak bo wrzask szczęśliwych dzieci zagłuszył całkowicie panią. Na termach było świetnie, cóż więcej mówić. Jestem w 100% zadowolony. Te 4 godziny minęły bardzo szybko. Po nich wróciliśmy do hotelu i rozegraliśmy kolejną partyjkę w piłkarzyki.
Dzień 5:
Wielki powrót. Wstaliśmy wcześnie i poszliśmy sobie prosto na autobus. Autobusem do Krakowa gdzie tam kupiliśmy jedzenie na podróż pociągiem. W pociągu (który już nie miał przedziałów) graliśmy w remibrydża . A potem wróciliśmy do domów.
Jakub Liedtka, klasa: VIII
Dzień Pierwszy
27 maja w poniedziałek o godzinie 4:45 pan kierowca zawiózł nas autobusem do Gdańska na dworzec kolejowy. Po 5:30 mieliśmy pociąg do Bukowiny Tatrzańskiej, na szczęście mieliśmy w nim miejsca na przedziały i w moim siedzieli następujące osoby: Szymon L., Szymon K., Arek, Jakuba, ja i jedno miejsce wolne dla zbłąkanego gościa (innego pasażera). Podczas podróży do Bukowiny graliśmy w tysiąca czyli grę karcianą. Potem wylądowaliśmy w Krakowie, gdzie zostawiliśmy bagaże w bagażowni i poszliśmy zwiedzać. Na początku poszliśmy na Barbakan i Bramę Floriańską. Następnie zobaczyliśmy Stary Rynek i Pomnik Adama Mickiewicza. Rynek był bardzo ładny, było tam wiele zabytkowych budynków np. Sukiennice. Na Starym Rynku usłyszeliśmy hejnał, trwał on nie więcej niż 10 minut. Później poszliśmy na Wawel, gdzie zwiedziliśmy Bazylikę Archikatedralna świętego Stanisława i świętego Wacława. Dalej zobaczyliśmy cały Wawel oraz grób Lecha i Marii Kaczyńskich i Józefa Piłsudskiego. Potem poszliśmy do bagażowni i pojechaliśmy autobusem prosto do Bukowiny Tatrzańskiej. W naszym hotelu czekał na nas obiad. Po obiedzie położyliśmy się i poszliśmy spać.
Dzień Drugi
Następnego dnia umyliśmy się, zjedliśmy na śniadanie i wyruszyliśmy na naszą pierwszą wędrówkę na Głodówkę. Niestety jak dotarliśmy to się rozpadało i źle się szło, ale trasa była łatwa. Jak dotarliśmy to postanowiliśmy chociaż trochę przeczekać deszcz. Gdy się uspokoiło podeszliśmy pod górę lecz niestety było duże zachmurzenie i nie było widać gór. Jak wróciliśmy pojechaliśmy naszym busem o nazwie Rakieta do ośrodka, a tam czekał już na nas obiad. Po obiedzie odpoczęliśmy i poszliśmy zwiedzać Bukowinę. Byliśmy przy domu góralskim, ale niestety był on zamknięty więc poszliśmy na majówkę do kościoła. Byli tam ludzie w pięknych góralskich strojach. Po majówce wróciliśmy do hotelu, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać.
Dzień Trzeci
W środę zaczęliśmy od śniadania i potem wyruszyliśmy do Doliny Pięciu Stawów i do Morskiego Oka. Pogoda nam nie sprzyjała i była deszczowa. Na początku widzieliśmy Wodogrzmoty Mickiewicza, a potem weszliśmy na zielony szlak. Bo jakimś czasie niestety zawróciliśmy, ponieważ dowiedzieliśmy się że warunki przy Dolinie są bardzo słabe i trzeba tam specjalistycznego sprzętu, aby dam wejść. W dalszą część poszliśmy szosą prosto do Morskiego Oka. Było tam pięknie, choć niestety chmury nam przykrywały widoki. Po godzinie odpoczynku zebraliśmy się do powrotu. Szliśmy z góry więc było nam lżej. Gdy wróciliśmy hotelu zjedliśmy obiad i poszliśmy pojeździć konno. Pan Instruktor nas porządnie do tego przygotował. Potem zjedliśmy kolację, wykąpaliśmy się i poszliśmy spać.
Dzień Czwarty
Następnego dnia pojechaliśmy do Zakopanego. Poszliśmy na Wielką Krokiew, na którą wjechaliśmy kolejką górską. Była to największa skocznia Narciarska w Polsce. Następnie weszliśmy do Muzeum Marusarzy gdzie obejrzeliśmy film. Po tym wydarzeniu poszliśmy na Krupówki, gdzie kupiliśmy pamiątki i pojechaliśmy do hotelu. Po obiedzie poszliśmy do Aquaparku gdzie się bawiliśmy 4 i pół godziny. Potem jak wróciliśmy spakowaliśmy się i poszliśmy spać.
Dzień Piąty
O 5 nad rany wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie i wyruszyliśmy na przystanek, z którego pojechaliśmy do Krakowa. W Krakowie zrobiliśmy zakupy i wsiedliśmy do pociągu. Podczas drogi graliśmy w tysiąca i w remibrydża. Jak przyjechaliśmy wsiedliśmy w autobus pojechaliśmy prosto do domu. W Starej Hucie byliśmy przed 20-tą.
Mateusz Konkel, klasa VII