Biwak rozpoczął się 11 czerwca. Na tę wycieczkę pojechał z nami pan Marcin i pani Bobrowska. Wyruszyliśmy rowerami na Głodnicę po jedno dziecko. I tak oto pojechaliśmy nad jezioro. Jazda pod koniec była ciężka ponieważ jechaliśmy po piasku. Ale daliśmy radę i dotarliśmy na miejsce. Tam rozłożyliśmy namioty i odpoczęliśmy, a potem poszliśmy się kąpać. Następnie rzeźbiliśmy łódki i puszczaliśmy je do wody. Później każdy wziął kij i wycinaliśmy na nich różne wzorki. Po wszystkim zgłodnieliśmy więc zrobiliśmy kanapki. Wtedy mieliśmy czas wolny i czekaliśmy na obiad, który miała przywieść pani Hala. Międzyczasie graliśmy w siatkówkę i piłkę nożną. W końcu doczekaliśmy się pani Hali. Zjedliśmy przepyszny obiad i znowu kąpaliśmy się. Niestety ta kąpiel nie skończyła się dobrze, nasze dwie uczestniczki zraniły się w nogę. Ale wszystko było dobrze, tylko troszkę pobolało. Znowu mieliśmy przerwę i rozpaliliśmy ognisko, piekliśmy kiełbaski, trochę posiedzieliśmy przy ogniu i poszliśmy do namiotu. W nocy odwiedził nas dzik. Rano pobudka i śniadanko. A potem pomaszerowaliśmy do rezerwatu Czapli Siwej i oglądaliśmy kaszubski dom przyjaciół pani Bobrowskiej. Wróciliśmy, odpoczeliśmy i poszliśmy się kąpać. Pan Marcin o 12 odjechał i przyjechała w zamian do nas pani Hala, która przywiosła nam obiad. Robiliśmy łuki i strzały i ostatni raz kąpaliśmy się. Kolejne jedzenia to były zupki chińskie. Graliśmy w piłkę i czas nam tak szybko zminął, że rozpaliliśmy ognisko, znowu piekliśmy kiełbaski i śpiewaliśmy piosenki, a pani Hala grała nam na gitarze. Późno już się zrobiło więc poszliśmy do spania. Kolejny dzień to żegnaliśmy się z jeziorkiem i pakowaliśmy się. Bardzo szybko minął nam ten czas. Było bardzo pięknie. W końcu ruszyliśmy rowerami do domów i tak oto zakończyła się ta wycieczka.
Kamila Sikora, klasa VI
O godzinie 8:00 wyjechaliśmy na biwak nad Jezioro Święte. Dotarliśmy około godziny 12:30. zaczęliśmy się rozpakowywać i rozstawiać namioty. Kiedy już rozstawiliśmy to poszliśmy się kąpać. Było super jak na pierwszy raz. Potem robiliśmy łódki z kory drzew. Pan Marcin zrobił najładniejszą, ja niezbyt piękną, ale przynajmniej była. Następnie rzeźbiliśmy na patykach różne wzory np. trójkąty, koła. Ja nie skończyłam, nie zdążyłam. Jak już skończyliśmy robić patyki to zjedliśmy sobie coś, czyli kanapki. Poszliśmy zbierać chrust na ognisko, najlepsze były duże patyki. Potem pani Hala przywiozła nam makaron z truskawkami, jakie to było pyszne!!! Następnie poszliśmy się znów kąpać, tylko szkoda że na pięć minut. Moja przyjaciółka Marta zacięła się muszlą, a po niej młodsza Martynka. Po kąpieli mogliśmy sobie odpocząć. Mogliśmy pospać. Potem było ognisko. Piekliśmy sobie kiełbaski. Po kiełbaskach poszliśmy spać. Rano, kiedy wstaliśmy zjedliśmy śniadanie, i poszliśmy do rezerwatu czapli siwych. Potem wróciliśmy do naszego obozu. Następnie poszliśmy pleść wianki. Kiedy skończyliśmy to pan Marcin musiał jechać. Poszliśmy się kąpać. Po południu przygotowywalismy przedstawienie teatralne według legendy krakowskiej, oddzielnie chłopcy, a oddzielnie dziewczynki. Potem było ognisko i śpiewanie przy gitarze. Na końcu poszliśmy spać, a ja z Weroniką nie mogłyśmy zasnąć. Później jakoś zasnęłyśmy. Ostatniego dnia zwinęliśmy namioty i pojechaliśmy do domu. Ta wycieczka bardzo mi się podobała.
Ola Sikora, klasa V